Gorąca atmosfera zapanowała w Koniecpolu. Gminę, która do niedawna zmagała się jeszcze z wielkimi problemami finansowymi, rozpalił temat planowanej przez prywatnego inwestora budowy zakładu produkcji nawozów. Inwestycja, jak zapewnia firma, ma być innowacyjna, nie powodować uciążliwości i stworzy nowe miejsca pracy dla mieszkańców. Ci jednak mają obawy, protestują i spora ich część chce zastopowania przedsięwzięcia. Czy burmistrz Ryszard Suliga znalazł się pomiędzy młotem, a kowadłem?
Spółka Centrum Energetyki Nawozowej w połowie marca złożyła w urzędzie gminy wniosek zmierzający do wydania decyzji środowiskowej. Przedsiębiorstwo, które kupiło od komornika tereny po byłych Koniecpolskich Zakładach Płyt Pilśniowych, na działce gdzie zlokalizowana była zdegradowana już dziś oczyszczalnia ścieków upadłej firmy, chce wybudować przy ulicy Szkolnej zakład produkcji nawozów. Mają tam być przetwarzane odpady zielone, biodegradowalne. Przy tym, w całym procesie technologicznym inwestor chce wytwarzać prąd. Zgoda i decyzja środowiskowa lokalnych władz niezbędna jest więc przy ubieganiu się o warunki zabudowy i pozwolenie na budowę.
W zakładzie ma być zatrudnionych dwadzieścia jeden osób. Ale plany firmy są dalekosiężne. Obejmują także stworzenie centrum badawczego przy ulicy Kolejowej. Technologia opierać się ma na najnowocześniejszych rozwiązaniach w tym zakresie. Jak przekonuje spółka, to pierwsze takie w kraju – innowacyjne, hermetyczne i nie powodujące uciążliwości. Co więcej, jak twierdzi inwestor, koniecpolska społeczność ma zyskać pakiet korzyści, chociażby w postaci nawozów dla rolników czy tańszego prądu dla okolicznych mieszkańców. Gmina z kolei, jak będzie chcieć, dostanie możliwość odprowadzania ścieków do przyzakładowej oczyszczalni. Ma to znacząco podnieść wydolność systemu sanitarnego dla miejscowości, w której ścieków ciągle przybywa, a komunalna oczyszczalnia powoli traci moce przerobowe.
Skoro wszystko wygląda tak pięknie, to skąd protesty składane do urzędu gminy, poświadczone kilkuset podpisami sprzeciwu wobec mającej powstać inwestycji?
Jak podkreślał na łamach lokalnego portalu koniecpol.info gminny radny Wojciech Skrobich, mieszkańcy wnioskowali o powstrzymanie budowy zakładu, wydanie negatywnej decyzji dla inwestora oraz poinformowanie i interwencję służb wydających decyzję w tej sprawie. Argumentowali to negatywnym wpływem inwestycji na zdrowie, potencjalnym fetorem, zbyt bliską lokalizacją od budynków mieszkalnych, negatywnym wpływem na florę leśną i okoliczne tereny rekreacyjne. Ponadto boją się zmasowanego transportu odpadów do miasta. Docelowo wydajność nowego podmiotu ma sięgnąć bowiem 150 tys. ton rocznie. Podnosili również, ze złożona w urzędzie dokumentacja przewiduje przerób odpadów nie tylko pochodzenia roślinnego.
I w ten oto sposób burmistrz Suliga znalazł się w swoistym klinczu. Z jednej strony ma inwestora i obowiązujące przy procedurze oceny oddziaływania na środowisko restrykcyjne normy prawa, a z drugiej – stanowisko negatywnie ustosunkowanej sporej części społeczności. Nie da się ukryć, że również potencjalnych wyborców. Zresztą urząd wydłużył do 16 września możliwość składania przez nich uwag i wniosków do postępowania, jak również odbyło się spotkanie z przedstawicielami firmy.
Trzeba mieć jednak na uwadze, że przepisy prawa w kwestii wydania przez uprawniony organ odmownej decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych są jasne i przejrzyste. Organ administracji nie ma możliwości swobodnej oceny raportu oddziaływania na środowisko. Jest związany przepisami prawa. Oczywiście mieszkańcom musi być zapewniony udział w postępowaniu, o co zadbano, ale ich sprzeciw i obawa wpływu na jakość ich życia w związku z przedsięwzięciem nie może być jedyną i samodzielną podstawą wydania decyzji negatywnej w tym zakresie. Mówiąc wprost, jeżeli inwestor dopełnił wszelkich formalności, ma mocne papiery w postaci uzgodnień i opinii właściwych instytucji i nie występują przesłanki określone w katalogu podstaw wydania negatywnej decyzji środowiskowej, to powinna być ona akceptująca. Orzecznictwo polskich sądów jest tych sprawach spójne i jednolite.
Z pytaniem na jakim aktualnie etapie jest postępowanie administracyjne w powyższej kwestii i czy jest już jakakolwiek decyzja w tej sprawie redakcja zwróciła się telefonicznie o informację do burmistrza Suligi. Chodziło nam o odpowiedź na proste pytanie czy wydał już decyzję i jaki ma ona charakter, czy też jeszcze nie podjął ku temu kroków. Informacja zwrotna, wydawało nam się, że powinna być jednoznaczna, dla burmistrza stanowiła jednak kłopot. Nie chciał udzielić odpowiedzi na skądinąd prostą kwestię, jednakże rzucając mimochodem, że urząd nie jest stroną postępowania o pozwolenie na budowę, które jest w gestii starostwa.
Tyle tylko, że nie o to pytaliśmy. Chcieliśmy ustalić czy i w jaki sposób zakończyło się przed organami gminy postępowanie w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia. Czyli to, czym koniecpolscy urzędnicy mieli się zająć i który to dokument był potrzebny inwestorowi do ubiegania się o zgodę na budowę zakładu. Czy zatem burmistrz niechcący się wygadał i decyzja środowiskowa jest klepnięta? Ponadto stwierdzenie, że urząd nie jest stroną postępowania o wydanie pozwolenia na budowę implikuje kolejne pytanie: czyżby decyzja o warunkach zabudowy była już rozstrzygnięta? Dopytywany nie odniósł się do tej kwestii. Obiecał na wszystkie odpowiedzieć mailowo. Jak burmistrz chciał, tak pytania ma maila dostał. Do tematu powrócimy.