Gorąco było podczas ostatniej sesji rady gminy we Wręczycy Wielkiej. Nie tylko z powodu panujących upałów, ale przede wszystkim dyskusji jaka wywiązała się pomiędzy kilkudziesięcioma mieszkańcami, a lokalnymi władzami. Chodzi o problem okolicznej oczyszczalni ścieków, z której wydobywający się smród niemiłosiernie utrudnia codzienne życie. W tym roku, jak podnosili, fetor jest kilka razy silniejszy niż w ubiegłych latach. – Tak nie da się żyć! – mówili zdenerwowani mieszkańcy, a kiedy emocje sięgnęły zenitu zagrozili masowymi protestami i blokadą dróg. – Do Kłobucka będziecie jeździć przez Kalej! Bo zablokujemy ulicę. Mamy prawo! – dodawali.
Funkcjonująca we Wręczycy Małej oczyszczalnia nie od dziś przysparza uciążliwości dla okolicznych mieszkańców. W poprzednich latach, kiedy stery władzy dzierżył Henryk Krawczyk, kwestia wydobywających się nieprzyjemnych zapachów niwelowana była poprzez proces fizycznego oczyszczania zbiornika. Pośmierdziało przez tydzień, ale efekt był skuteczny przez kilkanaście miesięcy, po czym procedurę powtarzano.
Obecny wójt Tomasz Osiński zdecydował się jednak na zastosowanie nowej technologii, dzięki której nagromadzone osady mają być dosłownie zjedzone przez bakterie, które w tym procesie się namnożą. Ale to trwa, a właściwie musi potrwać trzy miesiące, aby rezultat przyniósł oczekiwane efekty. Od momentu wdrożenia technologii, ponad dwa miesiące temu, smród, jak to odczuwają mieszkańcy, jest tak niemiłosierny, że żądają podjęcia natychmiastowych działań. Grożą blokadą ulic, ściągnięciem telewizyjnej „Interwencji”, pozwami sądowymi, a przede wszystkim uniemożliwieniem budowy nowej, mechanicznej oczyszczalni ścieków. Instalacja również ma się znajdować w pobliżu ich posiadłości. Twarda reakcja mieszkańców odniosła chyba skutek. Przewodniczący rady gminy zobowiązał wójta do poszukania pieniędzy, które pozwolą sfinansować proces czyszczenia zbiornika i zastosowanie doraźnych rozwiązań, które w krótkim czasie przyniosą ulgę zainteresowanym.
– Chodzi nam o oczyszczalnię, która od kilku lat działa nie tak, jak powinna. W tym roku jest już potworny smród. Nie da się żyć. Mieliśmy tutaj dzisiaj, na tę sesję, przywieźć dwa wiadra gówien i chcieliśmy, abyście sobie posiedzieli tak godzinę i obradowali, to wąchali. Powstrzymała nas tylko nasza kultura. Nam śmierdzi całe dnie i całe noce. Mamy malutkie dzieci. Jest upał, trzydzieści stopni, a nie możemy otworzyć okna. Po prostu się dusimy. Jakbyśmy to przynieśli i byście posiedzieli w tych gównach, to może w końcu ktoś by nas zrozumiał. Bo na razie nikt nas nie rozumie – intonowała na sesji rozgoryczona Urszula Walaszczyk, mieszkanka ulicy Zamkowej we Wręczycy Małej. – Ktoś od trzech miesięcy robi eksperymenty. Do pełnego zbiornika z kupami wrzuca tabletki i czeka aż znikną. Proszę państwa, to są kpiny. To nieposzanowanie godności ludzkiej. Nie możemy w takich warunkach mieszkać. Słyszałam, że gmina odmówiła oczyszczenia oczyszczalni. Nie wiem czy to jest prawda. Takie doszły do nas słuchy. My szykujemy protest. Wyjdziemy na ulice. Zablokujemy je. Jesteśmy zdesperowani. Proszę sobie teraz podjechać i zobaczyć jaki to jest smród. Wy sobie nie zdajecie z tego sprawy, ile tego smrodu mamy w domu. Chodzi o nasze życie, nasze zdrowie i godność osobistą. Ja mam już taką nerwicę, że się leczę. Nie wiem czy będę w nocy spać czy nie. Wiemy, że gmina jest zadłużona, ale priorytetem powinno być zrobienie czegoś z tą oczyszczalnią. Tak dalej się nie da. Oddajemy pozew zbiorowy do sądu i wy dobrze o tym wiecie, że wygramy. Wygramy! – grzmiała.
Pani Urszuli wtórowała kolejna z mieszkanek.
– Z ochroną środowiska trzymam kontakt bardzo bliski, robię skargi. Ściągnęłam laboratorium, badali powietrze, amoniak i siarkowodór. Wyniki wyszły porażające. Teraz jest gorsza sytuacja, chciałam, by przyjechali jeszcze raz. Odpowiedzieli mi, że wystarczy im to co mają. W trybie pilnym pismo poszło do starosty, aby ściągnął eksperta, który ma zbadać czy ta oczyszczalnia jest ekologiczna i czy w ogóle nadaje się do użytku? To nie śmierdzi, to szczypie. Ja chodzę cały czas z respiratorem do nosa, psikam bo mnie szczypie. Nie ma czym oddychać. Ludzie, gdzie my żyjemy! Niby tabletki są zastosowane. Co to da? Eksperyment na nas? Za to, że płacimy ciężkie pieniądze. Trzy dni temu była kontrola, już wam mandat sypnęli. Ochrona środowiska zaproponowała czyszczenie oczyszczalni. Słyszę, że wójt mówi, że to dwa miliony będzie kosztować – mówiła wyraźnie rozgoryczona i zdenerwowana. – W 2004 roku w czerwcu rozpoczęli budowę. W 2011 znalazłam się na toksykologi w Sosnowcu z objawami zatrucia siarkowodorem. Szczęście, że to nie wyszło, bo skutki byłyby nieodwracalne. Za tamtego wójta wzięli wyczyścili i był spokój dwa lata. Później znowu wyczyścili. Dzwonię do gminy, a pani Krupa mi odpowiada, że cały czas pływają łódką i czyszczą. No ludzie, gdzie my żyjemy?! Pieniędzy nie ma, a na to, by rozwalić ściany w gminie to są pieniądze. A dla nas nie ma pieniędzy?! U mnie w domu stwierdzono, że trzeba część tynków zrywać, bo tak śmierdzi. Ja idę do sądu po odszkodowanie. Proszę to wyczyścić, by nas nie podusić – dodała.
Obecni na sesji chcieli usłyszeć z ust wójta deklarację konkretnych, natychmiastowych rozwiązań.
– Jeżeli nam dzisiaj nic nie zaproponujecie, to idziemy na ulicę. „Interwencja” przyjedzie. Jesteśmy zdesperowani, robimy burzę – podkreślali.
Sięgające zenitu emocje próbował ostudzić Marek Prubant, przewodniczący rady gminy.
– Nie będziemy z sesji robić zebrania wiejskiego – odparł. – Państwo złożyli konkretne wnioski odnośnie uciążliwości oczyszczalni. Ta uciążliwość jest nam znana już od lat. Radny ostatniej kadencji z Wręczycy Małej dociskał, by to zamknąć. Nie udało się to. Udało się, że zrobiony jest projekt nowej oczyszczalni, gdzie takich nieprzyjemnych zapachów nie będzie. Wykupiony jest teren obok na wybudowanie tej oczyszczalni. Ta oczyszczalnia musi być zrobiona i to za wszelką cenę, bo nie ma możliwości, by ta, która obecnie jest, istniała dalej. Można czynić cuda, ale w moim przekonaniu nic się z tą oczyszczalnią nie zrobi – dodał.
– Cały czas pan bzdety mówi – zareagował na te słowa inny mieszkaniec.
– Proszę pana, to są bzdety? – oponował Prubant. – Czekamy na środki unijne, bo potrzeba około 10 mln zł. Jeżeli chodzi o zabezpieczenie na dzień dzisiejszy, bo rzeczywiście jest ten zapach nieprzyjemny, to doraźnie pomagało to czyszczenie, o czym państwo mówiliście. Musimy te pieniądze znaleźć i myślę, że te środki się znajdą. Musimy zrezygnować z innych inwestycji, a tą oczyszczalnie doprowadzić do normalnego działania. Z całego serca wam współczuję – kontynuował.
– My się nie zgodzimy na nową oczyszczalnię obok tej. Zablokujemy to – wybrzmiał głos z sali, a temperatura sporu podniosła się jeszcze mocniej kiedy padło stwierdzenie, że będą do niej odprowadzane ścieki również z Kalei i Szarlejki. – Po naszym trupie – odparli. – Nam chodzi o deklarację i konkretne terminy – wywoływali wójta do odpowiedzi.
Tomasz Osiński rozpoczął wywód od przedstawienia obecnych działań i wytłumaczenia schematu procesu technologicznego, który obecnie jest wdrażany.
– Od dwóch miesięcy prowadzimy proces oczyszczania. Przewidziany jest on na trzy miesiące. To nie jest żaden eksperyment, ale proces, który ma rozwiązać problem smrodu, który jest częścią państwa egzystencji. Do tej pory usuwanie osadów, które trwało dwa czy trzy tygodnie, jak mówiliście, do niczego nie doprowadzało, bo ten osad ciągle się tworzył. Staramy się tę instalację doprowadzić do takiego stanu abyście mogli spokojnie egzystować do momentu, aż otrzymamy środki na nową oczyszczalnię – mówił włodarz. – Brak zgody na budowę oczyszczalni w miejscu, gdzie gmina ma teren i projekt to dodatkowy czas. Jeżeli uda nam się opanować sytuację, a liczę, że za miesiąc działanie tych środków do tego doprowadzi. Mamy już obiecujące efekty. Na tych najwyższych odcinkach, gdzie osad miał 1,6 metra spadł o połowę. W momencie kiedy stosujemy nową technologię wytwarzane są nowe bakterie, one żyją dzięki tlenowi i zjadają ten osad, który mamy w zbiorniku. Wyciąganie osadu ze zbiornika powoduje, że wyciągana jest ta część gęsta, ale te najgorsze spływają znowu z wodą. Cyklu produkcyjnego więc nie ma. Bakterie, które mają zjadać ścieki, a tworzyć tlen, nie funkcjonują. Poumierały, nie działało to technologicznie w ogóle. Fakt zmniejszania tego osadu daje jasny sygnał, że ten proces przebiega prawidłowo. Nie jesteśmy w stanie go skrócić. Rozumiem państwa, ale musicie przyjąć do wiadomości, że nikt nie jest cudotwórcą – argumentował słuszność obranej technologii.
Niewątpliwie największe wrażenie na władzach zrobiła groźba zablokowania przez mieszkańców projektu budowy nowej oczyszczalni.
– Zablokowanie budowy tej oczyszczalni będzie wiązało się z tym, że każda inna zmiana lokalizacji wiąże się z kolejnymi latami opóźnień, a państwo zostajecie z tą, która jest dzisiaj. Zamknięcie tej oczyszczalni blokuje możliwość wypływu ścieków z domostw, szkół, przedszkoli. Nie mam możliwości puszczenia ścieków gdziekolwiek indziej – ciągnął wywód Osiński. – Dlaczego w tym roku jest gorzej? Bo cały dół, który był zgnity dźwignął się do góry. Środki wrzucaliśmy także na przepompowniach. Takie oczyszczalnie działają w krajach, gdzie nie ma zimy. Jeżeli zbiornik zimą zamarza, to te bakterie umierają, a jak się topi lód to smród się wytwarza. Nowa technologia nie daje gwarancji, ale na jednej z oczyszczalni się sprawdziła. Liczę, że zadziała i u nas – dodawał.
– Proszę to wyczyścić panie wójcie, a eksperymenty sobie robić przez wrzesień, październik i listopad. Proszę to wyczyścić. Do Kłobucka będziecie jeździć przez Kalej! Bo zablokujemy. Mamy prawo – odrzekli nieprzejednani mieszkańcy ulicy Zamkowej.
Wątpliwość co do zastosowanego procesu podniósł również radny z miejscowości, twierdząc jednocześnie, że dotychczas zastosowano wiele rozwiązań i żadne nie było skuteczne. Remedium na tę sytuację, jego zdaniem, jest przyspieszenie procesu budowy nowej oczyszczalni, co wiązałoby się z rezygnacją przez gminę przez kilka najbliższych lat z innych inwestycji i skupienie się na tym właśnie zadaniu, gdyż jest ono najważniejsze.
– Jeżeli chodzi o sprawdzenie możliwości finansowych to potrzebuję co najmniej tygodnia. – Na dzień dzisiejszy problem smrodu jest, ale nie wycofam się ze stosowania obecnych środków, a czyszczenie, w mojej ocenie, jak i ekspertów, spowoduje że my ten proces zaburzymy – odparł wójt.
Pod naciskiem opinii i nieprzejednanego stanowiska mieszkańców uległ jednak przewodniczący Prubant, podważając jednocześnie stanowisko zaprezentowane chwilę wcześniej przez wójta.
– Tę sprawę musimy załatwić w sposób doraźny. Proponuję, aby w ciągu tygodnia wójt zorientował się w sytuacji czy możliwe jest przerwanie tego procesu i oczyszczenie tego zbiornika, bo innego wyjścia nie ma, ja uważam – rzekł szef rady gminy. – Pana wójta trzeba zobowiązać, by poszukał pieniążków na czyszczenie i te sprawę musimy w ten sposób załatwić. Doraźnie – stwierdził.
Tomasz Osiński umówił się finalnie z przedstawicielami mieszkańców Wręczycy Małej na spotkanie, które miało się odbyć w piątek 5 lipca, w godzinach popołudniowych. Wójt miał się na nie przygotować i zaproponować konkretne warianty możliwych rozwiązań problemu notorycznego smrodu, jak również możliwości gminy w zakresie budowy nowej oczyszczalni. O efektach i przebiegu rozmów poinformujemy w najbliższym czasie w serwisie internetowym wpowiecie.pl.