fbpx

Konopiska

Jerzy Żurek: W sprawie budowy oczyszczalni działamy rozważnie, by nie popełnić żadnego błędu

fot. Adrian Biel

O bulwersującej opinię publiczną budowie przemysłowej oczyszczalni ścieków w miejscowości Hutki oraz o krokach podjętych przez obecne władze gminy w tej sprawie, z wójtem gminy Konopiska Jerzym Żurkiem rozmawia Piotr Biernacki.

Gmina ponownie jest na ustach całego kraju. Co rusz zjeżdżają ogólnopolskie stacje telewizyjne. I ponownie za przyczyną pana poprzednika – Jerzego Sochy. Były wójt w okresie swoich rządów podpisał decyzje zezwalające na budowę przemysłowej oczyszczalni ścieków w Hutkach, która docelowo ma przetwarzać ogromną ilość, bo 600 m³ ścieków na dobę.

Tak niestety jest. Mieszkańcy walczą o wstrzymanie tej budowy, a jeżeli pojawiają się emocje, to media chętnie włączają się w relacjonowanie takich protestów. W istocie, decyzja administracyjna w sprawie warunków zabudowy dla tej inwestycji została wydana w maju 2014 roku. Dwa miesiące później częstochowskie starostwo na jej podstawie wydało z kolei pozwolenie na budowę. To faktycznie okres rządów Jerzego Sochy, byłego wójta. Przez następne cztery lata nic się w tej sprawie nie działo i dopiero kilka dni po drugiej turze wyborów w ubiegłym roku, w której moim kontrkandydatem był wspomniany Socha, inwestor przystąpił do prac budowlanych na działce.

Z ust mieszkańców przebija jednak zarzut, że nic wcześniej, w ubiegłej kadencji, w tej sprawie nie zostało zrobione. Że wójt wiedział i nic nie powiedział.

Gdybym wiedział o tych decyzjach to miałbym koronny argument dyskredytujący Jerzego Sochę przed drugą turą niedawnych wyborów samorządowych. Mógłbym tę kwestię wykorzystać i grzmieć, że poprzednik składając podpis pod decyzją dał przyzwolenie na tak uciążliwe dla mieszkańców przedsięwzięcie. Decyzje na budowę tej oczyszczalni zapadały w okresie, kiedy w gminie było bardzo duże zamieszanie polityczne związane z wyrokiem sądu, uznającego Jerzego Sochę za kłamcę lustracyjnego z powodu jego współpracy z bezpieką. Wojewoda domagał się od radnych uchwały wygaszającej jego mandat. Wspierający Sochę radni bronili go na wszelkie sposoby. To pozwoliło mu dokończyć kadencję.

Rozmawialiśmy z kilkoma radnymi. Twierdzą, że nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał.

Dziś wszyscy twierdzą, że nikt nic nie wiedział, bo w tej chwili przed społeczeństwem tłumaczyć się musi tylko Żurek. Tłumaczę się z czegoś, czego nie zrobiłem, nie podpisałem. Nie tłumaczy się inwestor, Jerzy Socha czy choćby osoby, które były radnymi w kadencji 2010-2014.

Z tego co wiemy, to będą się chyba musieli wytłumaczyć przed prokuratorem.

Dotarły do mnie informacje, że mieszkańcy złożyli zawiadomienia do prokuratury. Jedno w sprawie inwestora, któremu zarzucają podanie nieprawdziwych danych dotyczących ilości wytwarzanych ścieków, a drugie dotyczące zaniechania obowiązków i przekroczenia uprawnień przez Jerzego Sochę, któremu zarzucają uniemożliwienie wzięcia udziału w postępowaniu środowiskowym oraz zaniechanie weryfikacji raportu oddziaływania inwestycji na środowisko. Mają do tego prawo, by organy zbadały wszelkie aspekty wydanych w tamtym czasie decyzji.

Pan w tym czasie był związany w jakikolwiek sposób z urzędem?

Nie. Wygrywając wybory na jesieni w 2014 roku przejmowałem urząd w dość specyficznym dla gminy czasie. Mówiłem to wielokrotnie, że pierwsze miesiące mojej kadencji to przede wszystkim była walka o stabilizację budżetu oraz właściwe dokończenie projektów, które zastałem. Istniało bardzo duże zagrożenie zwrotu części przyznanych dotacji unijnych.

Może nie byłoby dziś problemu, gdyby przeprowadził pan gruntowny audyt?

Ależ zrobiłem audyt, tylko że dotyczył on wyłącznie kwestii finansowych. To było dla mnie w tamtym momencie najważniejsze. On wykazał zagrożenie przy czterech projektach, które były realizowane. Pracy bieżącej było naprawdę dużo i to niedopatrzenie niestety się zdarzyło.

Pana poprzednik prowadząc postępowanie administracyjne, jako organ, musiał powiadomić osoby, w zasięgu których ta inwestycja oddziaływała, czyli na przykład właścicieli sąsiadujących nieruchomości.

Najbliższe strony postępowania, czyli działki graniczące bezpośrednio z inwestycją są trzy. Dwie prywatne i jedna, która należy do osoby samego inwestora. Jak wynika z dokumentacji, każdy z wysłanych listów został odebrany osobiście. Nie wróciła żadna zwrotka poświadczająca, że nie odebrano korespondencji, a która miałaby skutek doręczenia. W Biuletynie Informacji Publicznej widnieją również ogłoszenia o prowadzonym postępowaniu. Nikt z mieszkańców, zarówno w kwestii wydania decyzji środowiskowej, jak i później warunków zabudowy nie wniósł zastrzeżeń, ani się nie odwołał od tych decyzji. Dlatego się one uprawomocniły, a na ich podstawie w sierpniu 2014 roku starostwo powiatowe wydało pozwolenie na budowę.

I żaden z mieszkańców sąsiadujących z terenem planowanej budowy nie przyszedł do pana i nie żądał wyjaśnienia tej sprawy przez minione cztery lata?

Niestety tak się stało. Domyślam się, że wynikało to z tego, że mieszkańcy na co dzień nie śledzą BIP-u. Co więcej, chyba nie czytają i pism urzędowych, bo jeden z właścicieli działki, która sąsiaduje z inwestycją i była ujęta wtedy jako strona postępowania, dziś podpisała się pod wnioskiem grupy mieszkańców do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o przywrócenie terminu do wniesienia odwołania w sprawie wydanej decyzji środowiskowej.

Czego konkretnie dotyczy to postępowanie?

Mieszkańcy zarzucają, że nie zostali wtedy ujęci jako strona toczących się postępowań, co uniemożliwiło im wnoszenie ewentualnych odwołań od decyzji, które zapadły.

Czekacie na decyzję SKO czy będziecie mogli obecnie wzruszyć tę decyzję?

Kolegium proceduje. Ze względu na charakter sprawy przedłużyło rozpatrzenie do 8 marca. Od tego, jaki będzie werdykt SKO uzależnione jest dalsze postępowanie.

A jakiego by pan oczekiwał?

Może być on dwojaki. Albo SKO przychyli się do odwołania i wtedy skierują sprawę do ponownego rozpoznania, prawdopodobnie tutaj do urzędu, albo podtrzyma decyzję, jeżeli uzna, że wniosku nie złożyła strona postępowania. Kolegium bierze pod uwagę wyłącznie względy formalne. Oceni czy zarzuty mieszkańców w kwestii prowadzonego wówczas postępowanie administracyjnego mają uzasadnienie na gruncie prawa. My czekamy.

A jak potoczy się sytuacja w sprawie uznania odwołania mieszkańców?

W przypadku przyjęcia odwołania otwierają się dla urzędu ponowne możliwości badania raportu oddziaływania na środowisko, uwzględniania zastrzeżeń które obecnie podnoszą mieszkańcy czy też zlecenia przygotowania opinii o raporcie oddziaływania na środowisko, który był podstawą wydania pierwotnej decyzji środowiskowej. Jeżeli w toku ponownego postępowania stwierdzone zostaną uchybienia może to skutkować wydaniem decyzji negatywnej. Skutkiem tego będzie, że również decyzje o warunkach zabudowy oraz pozwolenie na budowę stracą moc prawną.

A ta druga droga?

Jeżeli SKO podtrzyma decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, to otwiera się furtka do wznowienia postępowania i badania czy osoby, które obecnie składają odwołania powinny być stronami postępowania, a z uwagi że nie dostały dokumentacji wtedy czy mają prawo żądać możliwości odwołania się od decyzji. Ale to wszystko musi mieć kolejność. Najistotniejsze będzie zatem na tym etapie rozstrzygnięcie SKO. Takie postępowanie wznowiliśmy właśnie na wniosek mieszkańców w sprawie wydania warunków zabudowy. Badamy czy osoby, które go złożyły powinny były być wówczas uwzględnione jako strony postępowania i mieć prawo do wniesienia odwołania od tej decyzji.

Mieszkańcy zarzucali panu, że odmówił pan poniesienia pewnych wydatków, jak chociażby kosztów sporządzenia kontrraportu środowiskowego.

Kontrraportu nie da się zrobić, gdyż nie dysponujemy technologicznymi danymi wyjściowymi, na których opierał się inwestor. On w oparciu o swoje założenia technologiczne przyjął projekt i sporządził raport. My tych danych nie mamy. Ponadto nie ma przepisu prawa, który pozwalałby mi na ten moment ponieść taki wydatek. Wydając kilkanaście tysięcy złotych bez umocowania narażam się na naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Z tym wiążą się określone następstwa, przewidziane prawem sankcje. Wracając do wcześniejszych wypowiedzi, ta furtka otworzy się w momencie przychylenia się SKO do wniosku mieszkańców o przywrócenie terminu do wniesienia odwołania od decyzji środowiskowej. Wtedy urząd będzie musiał pochylić się nad raportem oddziaływania na środowisko jeszcze raz i wydać ponownie decyzję w tym przedmiocie. Będę mógł wydać pieniądze na opinię do tego dokumentu.

Co dokładnie może zawierać wspomniana opinia?

Wskaże czy był on właściwie sporządzony, czy jest on kompletny, czy coś jeszcze powinno być w nim uwzględnione, czy należy go rozszerzyć? Są firmy zewnętrzne czy uczelnie, które takie opinie mogą wydać. Prowadząc postępowanie uzyskamy wiedzę czy przyjęte przez inwestora założenia, czy ta technologia spełni wymogi na etapie eksploatacji? Jeżeli nie, to inwestor będzie musiał złożyć wyjaśnienia, będziemy mogli uzyskać od niego dane uzupełniające. To jest najważniejsze na ten moment, bo na tej podstawie rozstrzygną się losy wydanej przez poprzednika decyzji środowiskowej.

Trochę to wszystko skomplikowane. Wydaje się, że teraz najistotniejsza jest cierpliwość w kwestii tego co zrobi SKO.

Tak, to trudna sprawa pod względem prawnym. Wszystkie decyzje inwestora są bowiem prawomocne. Musi więc być zachowana jakaś chronologia, jakiś porządek prawny. Nie możemy uprawiać samowolki. Jeżeli namnożymy decyzji, to zrobi się taki chaos prawny, że trudno będzie się połapać w tym co krąży w obiegu. Tak jak wspomniałem, wznowiliśmy na wniosek mieszkańców postępowanie w sprawie warunków zabudowy, ale prawdopodobnie je zawiesimy czekając na rozstrzygnięcie SKO w sprawie decyzji środowiskowej.

Dlaczego?

Bo warunki zabudowy są następstwem decyzji środowiskowej. Jeżeli ta się nie obroni, to wuzetka idzie automatycznie do uchylenia, a za nią pozwolenie na budowę. Także postępowanie w sprawie wzruszenia decyzji o warunkach zabudowy będzie niepotrzebne.

Jakie działania podjął jeszcze urząd, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom społecznym w sprawie budowy oczyszczalni ścieków w Hutkach?

Na dzień dzisiejszy kompletujemy materiały, które będą nam pomocne w ewentualnej ocenie zadeklarowanego przez inwestora procesu technologicznego. Do uruchomienia zakładu od jego wybudowania jest jeszcze bardzo daleka droga. Odbiory i bardzo ważne pozwolenie na zrzut oczyszczonych ścieków. Ponieważ toczą się różne postępowania wysłaliśmy również pismo do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego o wstrzymanie budowy. Czekamy na odpowiedź.

Chcecie również opracować dokumenty planistyczne dla Hutek?

Tak, podjęliśmy decyzję o przystąpieniu do opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, który ma zabezpieczyć mieszkańców, by inne kontrowersyjne inwestycje się tam nie pojawiły. Zaczęły bowiem krążyć wśród ludzi plotki o planach budowy spalarni. Uchwałą o przystąpieniu do opracowania dokumentu planistycznego chcemy przeciąć te dywagacje.

W przypadku uchwalenia tego planu, w jaki sposób on może wpłynąć na budowę oczyszczalni?

Na tę kwestię nie wpłynie w niczym, bowiem decyzje które są wydane, są prawomocne i muszą być uwzględnione. Natomiast uchroni mieszkańców przed podobnymi pomysłami.

Trudno nie dostrzec, że sprawa budowy oczyszczalni stała się niewątpliwie sprawą polityczną. Na forum blogera z Cisia pojawiła się nawet instrukcja co należy zrobić, aby doprowadzić do referendum w gminie.

A przecież ów bloger najmocniej w tej kampanii wspierał byłego wójta. Wszyscy to doskonale wiedzą. Od kilku lat mnie zwalcza, więc jego działalności się nie dziwię. Mój poprzednik podpisał, a on teraz próbuje przerzucić odpowiedzialność w moim kierunku.

Podobne głosy pojawiały się w emitowanych programach telewizyjnych ze strony członków komitetu społecznego.

Należy więc zadać sobie pytanie czy niektórym zależy na tym, by zatrzymać budowę oczyszczalni czy spróbować wyrzucić Żurka tylko po to, by przy wykorzystaniu zakulisowych gierek przejąć władzę w gminie? Ktokolwiek byłby na moim miejscu, nie mógłby zrobić więcej ponad to, co wynika z przepisów prawa. Staram się to tłumaczyć mieszkańcom. Inwestor poniósł określone koszty. Ma prawomocne decyzje. I teraz, jeżeli popełnimy błąd i nieopatrznie zrobimy coś niezgodnego z prawem, to narażamy gminę na potężne odszkodowania. I to zarówno w zakresie poniesionych dotychczas przez niego wydatków, jak i spodziewanych w przyszłości dochodów z działalności. Tak więc nie mogę się poddać tym emocjom społecznym. Konsekwencje źle wyważonych kroków byłyby bowiem dla gminy katastrofalne. Jako wójt muszę poruszać się w określonej sytuacji prawnej.

Dziękuję za rozmowę.

Newsletter

Koronagorączka w Mykanowie. Wójt apeluje o zaprzestanie hejtu wobec chorych i ich rodzin

Mykanów

Będą kosić i stawiać snopki. Starostwo szykuje na sobotę festiwal

Mykanów

Maskpol na krawędzi bankructwa? W sprawie spółki interweniuje były wicepremier i minister obrony

Panki

Pobiegną w szczytnym celu. Mieszkańcy Garnka chcą pomóc 13-latce wygrać ze śmiertelną chorobą

Kłomnice

Newsletter