fbpx

Miedźno

Piotr Derejczyk: Nie wystąpiły żadne merytoryczne przesłanki, które uzasadniałyby decyzję radnych

fot. Adrian Biel

Z wójtem gminy Miedźno rozmawiamy o pracy samorządowej, problemach w porozumieniu z radą, ale także i o planach oraz wizji rozwoju gminy na kolejne lata.

Panie wójcie, co się wydarzyło na ostatniej sesji rady gminy? Głosowanie nad wotum zaufania dla włodarza i nad uchwałą absolutoryjną niemal we wszystkich samorządach jest formalnością. Czy były jakiekolwiek merytoryczne przesłanki do tego, by w gminie nie zostały one rozpatrzone przez radnych z pozytywnym skutkiem? Czy coś zadziało się z finansami i ogólnym stanem gminnej gospodarki, by radni mogli mieć podstawy do obaw?

Nie wystąpiły żadne merytoryczne przesłanki, które uzasadniałyby decyzję radnych. Mamy stabilny budżet, sporo inwestycji w 2019 roku zostało rozpoczętych i zrealizowanych. Podjęte przez radę uchwały zostały wykonane. „Raport o stanie gminy” za ubiegły rok szczegółowo prezentuje wszystkie aspekty funkcjonowania samorządu. Inwestujemy, pozyskujemy kolejne miliony złotych środków zewnętrznych. Gmina się rozwija i to widać na każdym kroku. Ocenę zachowania radnych pozostawię mieszkańcom. Ja na zaistniałą sytuację patrzę wyłącznie w kategoriach czysto politycznych szturchańców i urażonej dumy oraz ambicji niektórych osób.

Głosowanie nad wotum zaufania czy też później nad absolutorium jest poprzedzone szeregiem czynności, które nadzoruje Regionalna Izba Obrachunkowa i komisja rewizyjna rady gminy. Czy do wykonania zeszłorocznego budżetu organy te i ta część radnych miała jakiekolwiek zastrzeżenia?

Trzeba rozróżnić te dwa głosowania. Jeżeli chodzi o wotum zaufania, to głosowanie nad nim jest czysto politycznym aktem. Trzeba przyjmować więc rzeczywistość taką, jaką ona jest. Ale w przypadku absolutorium mamy, w moim odczuciu, głęboką niekonsekwencję w postępowaniu radnych. Procedura jest ścisła, komisja rewizyjna kontroluje wykonanie budżetu. To gremium nie jest złożone wyłącznie z samych moich zwolenników. Wniosek o udzielenie absolutorium został przez komisję przyjęty jednogłośnie. Następnie podlegał kontroli wspomnianej Regionalnej Izby Obrachunkowej i też uzyskał pozytywną opinię. Identycznie oceniono sprawozdanie z wykonania budżetu. Fakty są jednoznaczne. Budżet został wykonany zgodnie z założeniami, zgodnie z planem. Decyzja radnych, tak mi się wydaje, jest konsekwencją ich głosowania w związku z wotum zaufania. Pozbawioną merytorycznych podstaw. I tylko tyle.

Podjęcie uchwały absolutoryjnej jest nijako aprobatą dla wykonanej pracy przez wszystkich urzędników, nie tylko wójta. Jak pracownicy zareagowali na tę sytuację?

Z dużym bólem przyjęli to głosowanie nad absolutorium. Rok 2019 był rokiem dla gminy bardzo trudnym. W kwietniu ubiegłego roku zachorował nasz wieloletni skarbnik. Walczył z chorobą przez pół roku. Niestety zmarł. Dla wykonywania budżetu obecna pani skarbnik poświęciła dużo swojego czasu. Wysiłek, praca, zaangażowanie oraz jakość tej pracy nad budżetem pani Grażyny Boryckiej była ogromna. Pracowała praktycznie na dwóch etatach i o ile kwestia wotum zaufania dotyczy tylko mojej osoby, to absolutorium tyczy się wyłącznie pracy nad budżetem, który jest w dużej mierze realizowany przez skarbnika i pozostałych pracowników urzędu. Moi współpracownicy nie zasłużyli na takie potraktowanie.

Wróćmy na moment do kwestii stricte dotyczącej pana. Dyskusję nad raportem zdominowały dwa tematy, które raczej do tego dokumentu się nie odnosiły. Pierwszy związany z pozyskaniem majątku od kilku instytucji państwowych przez OSP w Miedźnie, a drugi — ze zwolnieniem Wioletty Skoczylas, dyrektor szkoły w Miedźnie.

Obie sprawy faktycznie były dominującymi kwestiami poruszanymi podczas debaty. Dla mnie najbardziej istotnym faktem było to, że radni w ogóle prawie nie dyskutowali. Zarzuty wobec mnie kierowała przede wszystkim osoba spoza rady. Raczej emocjonalnie niż emocjonująco, bo trudno zgodzić się z wypowiedzianymi pod moim adresem zarzutami. Kłamstwo goniło kłamstwo. Posługiwano się niedomówieniami. To perfidny, najgorszy z możliwych sposób pomawiania. Nie sposób się przed nim bronić.

Ale wracając do OSP?

Faktycznie OSP w Miedźnie wystąpiła do mnie z kilkudziesięcioma wnioskami o pozyskanie mienia od instytucji państwowych. Uczyniła to zgodnie z prawem, na podstawie obowiązującego rozporządzenia. Poświęcili na to wiele własnego wolnego czasu. Trzeba wyraźnie podkreślić, że druhowie skorzystali z pewnego wzorca. Nie byli jedynymi w Polsce. Mniej niż połowa naszych wniosków została rozpatrzona pozytywnie. Strażacy otrzymali w większości stare, zużyte samochody, trochę sprzętu elektronicznego. Nie były to rzeczy w stu procentach sprawne.

Po co?

Chcieli zmodernizować swoją strażnicę i wybudować nowy garaż. Po niezbędnych nakładach finansowych i remontach część sprzętu można było jakoś spieniężyć, a środki przeznaczyć na potrzebne, statutowe cele. Quady czy samochód land rover defender zostały, lub lada moment zostaną, po remoncie włączone do działalności jednostki, co podniesie jej sprawność i pozytywnie wpłynie na bezpieczeństwo mieszkańców. Taki sposób pozwalał gminie na realizację nałożonych na nas zadań bez ruszania pieniędzy budżetowych, które przecież pochodzą z podatków mieszkańców. My za ten sprzęt jako gmina, nic nie zapłaciliśmy. Zero. Za sprowadzenie go także nie ponieśliśmy żadnych kosztów. Pokryli je strażacy z wypracowanych przez siebie środków. Pomoc, którą udzieliłem, była dobrą i naturalną. Niestety, przedsiębiorczość i zaangażowanie strażaków, które normalnie powinny być ocenione wyłącznie w pozytywnym świetle, spotkały się z negatywną krytyką jednej z lokalnych gazet.

Czy coś było nielegalnego w tym postępowaniu? Czy strażacy w momencie pozyskania tego majątku mogli swobodnie nim dysponować?

Przed wystąpieniem z wnioskami, ja i moi współpracownicy przedyskutowaliśmy sprawę z prawnikami. Rozmowy te potwierdziły legalność naszych działań. Poświadczała to także powszechność takich i podobnych działań w pozostałych gminach. Mogli nim swobodnie dysponować. Moim zdaniem nie doszło do naruszenia prawa. W żaden sposób. Wartość księgowa tego majątku wynosiła zero. W dużej mierze to był zwykły złom. Intencje strażaków były czyste a cele, na które to robili, społecznie dobre i pożądane.

Jedna z radnych zarzuciła panu, że z wnioskami o pozyskanie sprzętu dla strażaków z Miedźna pan wystąpił, a inne jednostki zostały przez pana zignorowane.

Ja nie zachęcałem strażaków z Miedźna do tego, by w ten sposób pozyskiwali sprzęt. To był ich pomysł, oni sobie sami szukali ogłoszeń, a te były powszechnie dostępne w biuletynach informacji publicznej. Druhowie je wynajdowali, przynosili wniosek, żeby go złożyć, a ja starałem się pomóc. Gdyby strażacy z Ostrów nad Okszą, Borowej, Władysławowa, Mokrej i Kołaczkowic zwrócili się z taką samą prośbą, to taką samą pomoc, w takim samym zakresie by uzyskali. Tutaj nie mam najmniejszej wątpliwości. Gdy ktoś nie podjął takiego działania, nie przyszedł, a żadnego innego wniosku nie było, to trudno mi ten zarzut uznać za poważny.

Czyli jest pan otwarty na podobną współpracę?

Powiem szczerze, że teraz już nie wiem. Koszt, który ponoszę sam, jak i strażacy, jest ogromny. To muszę szczerze powiedzieć, nie zasłużyli na takie oczernianie. A sugerowanie działalności przestępczej jest poniżej dopuszczalnego poziomu krytyki.

Przejdźmy do drugiego tematu, który funkcjonuje w przestrzeni medialnej. Chodzi o zwolnienie dyrektor Skoczylas. Czym się pan kierował podejmując tę decyzję?

Została podjęta na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku. Co ważne, nie było to zwolnienie z pracy, lecz jedynie odwołanie z funkcji dyrektora. Bezpośrednią przyczyną była sprawa inwestycji, którą gmina realizowała wtedy w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Miedźnie. Chodzi o termomodernizację tej szkoły. Główny wykonawca przedsięwzięcia zszedł w połowie września z budowy, a dokumenty, które między innymi pani dyrektor podpisała, były jedną z podstaw. Podpisanie ich sugerowało, że zlecone przez nas prace zostały wykonane w całości. Co jest szalenia ważne, pani Skoczylas nigdy nie brała udziału w pracach związanych z tą termomodernizacją. Było to poza jej bezpośrednią kompetencją. Inwestycję realizował urząd gminy. Uważam, że powinna przed podpisaniem tego dokumentu zadzwonić do urzędu czy bezpośrednio do mnie i poinformować, że ktoś ją o coś takiego prosi. Być może została tutaj wykorzystana przez wykonawcę? Nie wiem. Fakt jest taki, że wisi nad nami utrata dofinansowania na tę inwestycję, bo znacząco został przekroczony termin jej zakończenia.

O jakich kwotach pan mówi?

Ponad 2 mln zł samego dofinansowania. Ta inwestycja warta jest blisko 3,5 mln zł. Zresztą flagowa, jeśli chodzi o rok 2019. Przez to, że firma zeszła istniało ponadto ryzyko nieuruchomienia pieca, co wiązałoby się z tym, że szkoła musiałaby zostać zamknięta. Jest to największy obiekt w Miedźnie. Nie dysponujemy innym, który alternatywnie mógłby posłużyć do prowadzenia nauki dla tak dużej liczby uczniów.

Czyli dyrektor w żaden sposób nie była uprawniona do podpisywania tego typu dokumentów?

Pani Skoczylas nie miała takiego uprawnienia. Moje zaufanie zawiodła tym, że nie zadzwoniła wtedy, kiedy ją poproszono o podpisanie tego dokumentu i nie skonsultowała, czy może to uczynić i czy na przykład inspektor nadzoru budowlanego nie mógłby jej towarzyszyć w tej sytuacji? Podjęła decyzję samodzielnie, bez żadnej konsultacji.

Inspektor nadzoru pod tym protokołem się nie podpisał?

Nie. W ogóle go przy tym nie było.

Rozumiem, że zadanie zostało dokończone przez inną firmę?

Tak. Najdziwniejsze w całym postępowaniu pierwotnego wykonawcy jest to, że w momencie opuszczenia placu budowy w mniej więcej 95 proc. tę inwestycję zrealizował. Skończył się jednakże termin, do którego firma zobowiązała się prace sfinalizować. Nie było podstaw do jego przedłużania. Widocznie skalkulowano to tak, że bardziej wykonawcy pasowało zerwać umowę niż ją dokończyć i płacić kary umowne za zwłokę.

Skoro jesteśmy przy inwestycjach, to na przestrzeni ostatniego roku pozyskał pan bardzo dużo środków zewnętrznych na realizację, przede wszystkim, dróg. Jaka to jest kwota obecnie?

To jest blisko 7 mln zł z Funduszu Dróg Samorządowych na jedną z inwestycji, ale tak naprawdę łączna suma zbliżyła się do 8 mln zł, bo jeszcze w dwóch kolejnych konkursach wywalczyliśmy pieniądze. W subregionie częstochowskim więcej od nas pozyskało tylko częstochowskie starostwo, które realizuje szereg zadań drogowych, prowadzonych wspólnie z poszczególnymi gminami. Pozostałe gminy, jeśli chodzi o pieniądze z FDS, nie przekraczały dofinansowania rzędu 2 do 3 mln zł.

Wysokość dofinansowania świadczy, że to ważna i kluczowa inwestycja?

To jest szlak łączący ulice Jagiełły, poprzez ulicę Ogrodową, Polną, Dębową i Sosnową z ulicą Częstochowską. Tak naprawdę po jej wykonaniu uzyskujemy taką trochę obwodnicę Miedźna. Bardzo ważną, a wręcz niezbędną w przypadku remontu drogi wojewódzkiej. Projekty budowlane są już w trakcie realizacji. Jeden z nich, na ulicę Dębową, został już zakończony. To jest zadanie czteroletnie i skończy się w połowie 2022 roku. W najbliższych tygodniach firma wejdzie na ulicę Dębową. Także kolejny etap realizacji rozpoczynamy.

W ostatnim czasie gmina otrzymała czek opiewający na prawie 1,5 mln zł z tzw. funduszu covid’owego. Czy zastanawiał się pan na co te pieniądze przeznaczycie?

Wysokość tej kwoty jest wynikiem naszej prężnej działalności inwestycyjnej. To cieszy, gdyż o jej wielkości przesądza obiektywny algorytm. Im wyższe były nakłady na inwestycje w gminie w latach wcześniejszych, tym więcej samorząd tego wsparcia teraz otrzymał. A nasze jest drugim w całym powiecie kłobuckim. Tylko o 30 tys. zł mniej niż trzykrotnie większa od naszej gmina Kłobuck. Wstępnie myślimy, by za te pieniądze zrealizować dwie inwestycje. Po pierwsze, przebudowę i modernizację byłej szkoły w Izbiskach, która pełni obecnie funkcję domu wiejskiego. Na dole chcielibyśmy urządzić świetlicę, a górę przeznaczyć na część mieszkaniową. Jeśli nam ten projekt wypali, to byłby to pilotaż w stosunku do pozostałych „tysiąclatek”, które jeszcze na naszym terenie się znajdują — we Władysławowie i Kołaczkowicach. Po drugie chcemy zainwestować w ośrodek wczasowy we Władysławowie, który odkupiliśmy i musimy teraz go porządnie wyremontować.

Czyli otwieracie się jeszcze mocniej na turystykę?

To dziedzina, która jest jednym z tych najważniejszych elementów dla gminy. Szczególnie turystyka wodna. Obszar Władysławowa, Borowej i Ostrów daje możliwość uprawiania sportów wodnych. Czy to kajakarstwa, czy żeglarstwa. Mając taki potencjał musimy to wykorzystywać.

Przed samorządami nowa perspektywa unijna. Z pewnością robicie już przymiarki do nowego rozdania?

Musimy koniecznie rozbudować oczyszczalnię ścieków w Ostrowach nad Okszą, by móc kontynuować dalszą budowę systemu kanalizacji w kolejnych miejscowościach. To jest priorytet, na którym skupiamy swoją uwagę. W ramach Regionalnych Inwestycji Terytorialnych, w subregionie, wspólnie z wójtami z Przystajni i Popowa rozmawiamy o tym, aby odtworzyć progi na Liswarcie. Po to, aby spiętrzyć rzekę, spowolnić jej bieg i umożliwić lepsze korzystanie z jej walorów krajoznawczych i potencjału rekreacyjnego. To byłoby jedno z takich zadań. O poprawie stanu dróg nie muszę chyba wspominać, bo to zawsze jest priorytetowa kwestia. Kolejne jest oświetlenie uliczne. Na tych rzeczach chcielibyśmy się skupić.

A ile pieniędzy pozyskaliście w kończącej się perspektywie finansowej Unii Europejskiej?

Dużo. Ponad 10 mln zł.

Nie pozostaje nic innego, jak tylko życzyć jeszcze lepszego wyniku w przyszłości. Dziękuję za rozmowę.

Ja również serdecznie dziękuję.

Newsletter

Koronagorączka w Mykanowie. Wójt apeluje o zaprzestanie hejtu wobec chorych i ich rodzin

Mykanów

Maskpol na krawędzi bankructwa? W sprawie spółki interweniuje były wicepremier i minister obrony

Panki

Będą kosić i stawiać snopki. Starostwo szykuje na sobotę festiwal

Mykanów

Pobiegną w szczytnym celu. Mieszkańcy Garnka chcą pomóc 13-latce wygrać ze śmiertelną chorobą

Kłomnice

Newsletter