Zarówno ekolodzy, naukowcy, jak i strażacy systematycznie alarmują, iż wypalanie traw szkodzi. Mimo tego, to co roku dochodzi do licznych celowych podpaleń łąk, pastwisk czy nieużytków. Włodarz Przyrowa zachęca do powstrzymania się przed tym bezmyślnym działaniem.
Wiosenne wypalanie traw często związane jest z chęcią usunięcia niezebranego, ostatniego odrostu trawy. W świadomości pokutuje mit jakoby jej wypalanie poprawiało żyzność gleby, niszczyło chwasty oraz zwiększało kolejny plon siana.
Rzeczywistość pokazuje zupełnie coś innego. Wypalenie wierzchniej, a tym samym najżyźniejszej próchniczej warstwy gleby, pociąga za sobą obniżenie jej wartości użytkowej nawet na kilka lat. W konsekwencji zahamowane zostają naturalne procesy rozkładu. Cierpią na tym owady i zwierzęta.
Niejednokrotnie w wyniku pożarów wywołanych wypalaniem traw ludzie tracą cały dobytek, a nie rzadko zdarza się, że także i życie. Dlatego właśnie amatorom tej niechlubnej praktyki grożą poważne sankcje karne.
– Zakaz wypalania traw jest bezwzględnie egzekwowany. Za jego nieprzestrzeganie grozi grzywna, areszt, a nawet kara dziesięciu lat więzienia – mówi Robert Nowak, wójt Przyrowa.
Oprócz konsekwencji, jakie podpalaczy mogą spotkać ze strony organów ścigania, także Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa może nałożyć na rolników karę finansową w postaci zmniejszenia, a nawet odebrania wszystkich rodzajów dopłat bezpośrednich za dany rok.