Na proste pytanie o zatrudnienie kuzyna w urzędzie gminy Artur Sosna nabrał wody w usta i poprosił o przesłanie pytań mailem. Odpowiedzi przyszły, ale okazuje się, że nad czterema zagadnieniami musiał pochylić się cały sztab ludzi. Z przesłanej korespondencji zwrotnej wynika, że nad odpowiedziami oprócz włodarza pracowało jeszcze aż… troje urzędników.
Miesiąc temu informowaliśmy lokalną opinię publiczną o tym, iż wójt Artur Sosna zatrudnił w urzędzie gminy swojego kuzyna. Z relacji miejscowych urzędników wynikało, iż Rafał Dobosz pracuje jako pomoc administracyjna. Wysłane drogą mailową pytania o zakres obowiązków nowego podwładnego włodarz okrył tajemnicą. Dużo bardziej rozmowne były osoby, którym przyszło współpracować z nowym urzędowym nabytkiem.
– Chodzi po urzędzie i wszystkich ochrzania. Dobosza wszędzie jest pełno, decyduje o wszystkim. Sytuacja stała się absurdalna do tego stopnia, że nawet za wójta prowadzi rozmowy z pracownikami — informowała jedna z zatrudnionych tam osób. – Podczas jakichkolwiek spotkań za Sosnę, za każdym razem, odpowiada Kępa (Robert, zastępca wójta — przyp. red.) albo Dobosz. Wójt sam o niczym nie decyduje. W ogóle nie rozmawia sam z ludźmi. Zawsze otoczony jest wianuszkiem najbliższych współpracowników. Siedzi na spotkaniach, kiwa jedynie głową, a jak przychodzi do zabrania głosu, to odpowiada za niego ktoś inny. Kabaret — relacjonował inny z naszych rozmówców.
Tuż przed zamknięciem lipcowego wydania gazety telefonicznie skontaktowaliśmy się z Arturem Sosną, chcąc potwierdzić krążące po gminie rewelacje, jakoby obaj panowie byli spokrewnieni.
– Skoro dostaliście odpowiedź, to myślę, że w tym piśmie wiele rzeczy jest opisanych — stwierdził wójt, powołując się na jednozdaniową korespondencję.
– Przecież w tym piśmie nie udzielił pan żadnych informacji. Naszych czytelników interesuje czy zatrudniona osoba jest z panem spowinowacona, gdyż mamy sygnały od wielu osób, że jest to pana kuzyn. Tego w urzędzie gminy się nie dowiemy, tę wiedzę możemy uzyskać bezpośrednio od pana — argumentowaliśmy.
– Proszę o pisemne pismo do gminy — krótko skwitował wówczas Sosna.
Jak poprosił, tak otrzymał. Korzystając z okazji, zapytaliśmy również o pogłoski, jakoby Rafał Dobosz był przymierzany do funkcji gminnego skarbnika lub sekretarza oraz o powodach odejścia z urzędu Renaty Kowalczyk-Hamary. Interesowało nas także, na jakim stanowisku zatrudniony został Robert Szymczyk, kontrkandydat Sosny w tegorocznych wyborach na urząd wójta.
W połowie sierpnia przyszedł zwrotny mail. Na samej górze liczącego trzy strony pliku tekstowego w oczy rzucała się specyficzna informacja – „Wersja II po poprawkach Sekretarz, Wicewójta, Roberta…” – zdradzająca mimowolnie skalę gremialnego zaangażowania miejscowego aparatu urzędniczego w przygotowanie odpowiedzi, która miała uchodzić za autorską odpowiedź Sosny.
– Małe miejscowości, niewielkie społeczności, na przykład takie jak gmina Poczesna, charakteryzuje między innymi to, że w zasadzie większość mieszkańców łączy pokrewieństwo czy powinowactwo. Nigdy nie ukrywałem, że Rafał Dobosz jest moim kuzynem i wypierać się tego nie będę. Rzeczywiście został on zatrudniony w urzędzie gminy, ale wpływu na tę decyzję nie miały sprawy pokrewieństwa, jak niektórzy sugerują. Brałem pod uwagę jego kompetencje, wykształcenie i doświadczenie. Rafał Dobosz jest prawnikiem, przez szesnaście lat pracował w Urzędzie Miasta Częstochowa, gdzie zdobywał doświadczenie w pracy w samorządzie. Poza tym w kadencji 2014-2018 zasiadał w Radzie Gminy Poczesna. Kierując się tymi atutami oraz zaufaniem do Rafała Dobosza, bo jest człowiekiem uczciwym, mającym wiedzę, doświadczenie, jest zdeterminowany w działaniach, zadecydowałem o jego przyjęciu do pracy dla dobra ogółu — można w niej przeczytać.
Dalej włodarz wyraził zdziwienie pytaniem o potencjalne powierzenie Doboszowi stanowiska sekretarza czy skarbnika gminy.
– Funkcję sekretarza bez zastrzeżeń i rzetelnie pełni pani Renata Smędzik. Przyznaję, że będzie zmiana skarbnika, ale to nie z powodu Rafała Dobosza, a jedynie ze względu na osobiste decyzje pani Magdaleny Kadłubek. Sama zadecydowała o zmianie pracy, gdyż uznała, że swoje doświadczenie i umiejętności chce wykorzystać w innej gminie. Wracając do spekulacji związanych z Rafałem Doboszem, to jasno chcę powiedzieć, że na dzień dzisiejszy wypełnia on powierzone mu zadania i obowiązki rzetelnie, z przekonaniem – również kosztem swojego wolnego czasu. A o tym, jakie będą dalsze losy jego zatrudniania oraz jego ewentualne awanse, i czy w ogóle będą, okaże się po ocenie jego obecnej pracy — kontynuuje samorządowiec.
W swojej zbiorowej pracy urzędnicy odnieśli się także do kwestii zatrudnienia w gminie jednego z kontrkandydatów Sosny w ostatnich wyborach samorządowych. Okazuje się, że Robert Szymczyk, na razie, został zatrudniony do końca roku na umowę-zlecenie.
– Współpracownik jest wybitnym specjalistą. Posiada między innymi doktorat z dziedziny nauk ścisłych. Ma 27-letnie doświadczenie w pracy związanej z informatyką i zabezpieczeniami elektronicznymi. Odbył szereg szkoleń popartych certyfikatami z zakresu między innymi sieci komputerowych, cyberbezpieczeństwa, oprogramowania księgowego i biurowego, ukończył również studia podyplomowe z programowania w Instytucje Podstaw Informatyki Polskiej Akademii Nauk. Zawsze doceniałem mojego kontrkandydata i widziałem w nim nie tylko wysokiej klasy specjalistę, ale również mądrego, inteligentnego i pełnego zapału człowieka — napisał Sosna, ale po umieszczonym imieniu „Robert” w klauzuli informującej o osobach zaangażowanych w przygotowanie dokumentu na szczycie tej korespondencji, z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że to sam zatrudniony edytował wątek dotyczący jego osoby.