Projekt budżetu gminy na nowy rok jeszcze nigdy nie wzbudził takich kontrowersji jak ten przygotowany przez nowego burmistrza Cezarego Osińskiego i podległych mu urzędników. Regionalna Izba Obrachunkowa, która każdego roku musi zaopiniować plan dochodów i wydatków każdego samorządu, nie zostawiła na nim suchej nitki, kwestionując kluczowe założenia i wytykając kreatywną księgowość, która miała ukryć dziury w finansach. Pierwszy autorski budżet Osińskiego stał się już symbolem chaosu i niepewności, bo nawet przychylnych mu radnych nie przekonuje.
RIO w swojej opinii zakwestionowała przede wszystkim wysokość wolnych środków, które miały stanowić znaczną część finansowania przyszłorocznego deficytu budżetowego. Okazało się, że środki te są bardziej wirtualne niż rzeczywiste, co postawiło pod znakiem zapytania wiarygodność całego budżetu. Do tego doszły błędy formalne, między innymi źle wyliczona rezerwa kryzysowa, która – jak wskazała RIO – nie spełnia wymogów ustawowych.
– Tego w historii Blachowni jeszcze nie było. Wstyd dla gminy – skomentował całą sytuację były radny miejski Marek Kułakowski.
Kreatywna księgowość nowej blachowniańskiej administracji nie przeszła niezależnej weryfikacji, a Osiński musiał naprędce gasić pożar autopoprawkami. Zepchnięty do defensywy burmistrz autopoprawką ściął więc wydatki o prawie 6 mln zł, z czego najwięcej cięć dotyczyło administracji publicznej, oświaty i inwestycji sportowych. Co ciekawe, z budżetu „wyleciało” 1 mln zł na budowę kompleksu sportowego „Orlik” w Łojkach, a wydatki na inne kluczowe zadania inwestycyjne zostały przycięte.
Dziury łata się więc na szybko, aby w papierach się zgadzało. Pomimo jednak wprowadzonej autopoprawki projekt i tak nie uzyskał pozytywnej opinii radnych z komisji budżetu. To kolejny cios dla Osińskiego.
Za projektem i autopoprawkami głosowało zaledwie dwóch jej przedstawicieli – Ewa Contucci i Jacek Rogut – podczas gdy czworo (Barbara Bagmat, Ewelina Gajzner, Tomasz Rećko i Marcin Matuszewski) stanowczo się sprzeciwiło. Reszta wstrzymała się od głosu, co pokazuje, że nawet radni sprzyjający burmistrzowi nie kwapią się do pełnej odpowiedzialności za przyszłoroczny budżet.
Wprowadzone zmiany budzą bowiem jeszcze więcej pytań. Była burmistrz Sylwia Szymańska twierdzi, że środki zniknęły „na papierze”, ale faktyczne wydatki nie zostały ograniczone, co budzi obawy o transparentność zarządzania finansami publicznymi. Jak wskazuje, w założeniach budżetowych już teraz brakuje ponad 2 mln zł na oświatę oraz 1,8 mln zł na administrację, a taka sytuacja może grozić poważnymi konsekwencjami, od opóźnień w wypłatach wynagrodzeń po spadek jakości usług świadczonych mieszkańcom.
Finansowy pożar w Blachowni będzie więc trwał, a burmistrz znowu pójdzie utartą ścieżką do banku. Projekt przyszłorocznego budżetu zakłada bowiem wzrost zadłużenia gminy. Osiński chce zaciągnąć 6,5 mln zł nowego kredytu. Włodarz wraz ze skarbnik próbują przekonywać, że jest on niezbędny, aby zakończyć i rozliczyć inwestycje, które zastali. Oponenci wskazują natomiast, że środki na ich realizację były wcześniej zabezpieczone, a decyzja o kredycie jest kolejnym krokiem ku niekontrolowanemu zadłużeniu gminy.
Pytają również Osińskiego, co zrobił z 2,5 mln zł kredytu, który zaciągnął w czerwcu tego roku? Na co dokładnie poszły te pieniądze? Radni i mieszkańcy do dziś nie uzyskali jasnych wyjaśnień w tej kwestii i konkretnego rozliczenia.