fbpx

W POWIATACH

Włodzimierz Gidziela: Musimy pobudzić aktywność i innowacyjność Polaków

fot. Piotr Biernacki

Z Włodzimierzem Gidzielą, liderem częstochowskiej listy Komitetu Wyborczego Polska Liberalna Strajk Przedsiębiorców, rozmawiamy o pomysłach tego ugrupowania na polską politykę.

Co spowodowało, że zdecydował się pan na start w wyborach parlamentarnych?

Bardzo prosta rzecz. Chciałbym coś zmienić w polskiej polityce. Od kilkunastu lat działam zawodowo w Niemczech i siłą rzeczy obserwuję, jak tam wygląda życie polityczne. Porównując, to nasi politycy, w sensie mentalnym, tkwią niestety na wschodzie. Prześcigają się w populistycznych hasłach, a Polsce potrzebna jest olbrzymia zmiana jakościowa. Zdaję sobie sprawę, że dostać się do parlamentu z listy wyborczej Polski Liberalnej Strajku Przedsiębiorców będzie bardzo trudno, ale prezentacja naszego stanowiska i zasianie ziarna naszych postulatów, mam nadzieję, że zakiełkują i że spora grupa wyborców przemyśli, jak powinno się postrzegać politykę. Jesteśmy formacją obywatelską. Nie korzystamy z subwencji partyjnych. Nie żyjemy na koszt podatnika.

Nie jest pan w Częstochowie osobą anonimową. Mocno się pan udzielał na arenie politycznej.

Tak, swego czasu byłem nawet członkiem Platformy Obywatelskiej, ale zrezygnowałem w lipcu 2015. Mocno natomiast zaangażowałem się w działania Komitetu Obrony Demokracji, którego jestem jednym z pierwszych założycieli w Polsce, a lokalnie szefem częstochowskiego oddziału i przewodniczącym zarządu Regionu Śląskiego. Działam także na polu dobroczynnym w Fundacji Chrześcijańskiej Adullam, bardzo znanej w Częstochowie, mającej pod opieką kilka tysięcy osób wykluczonych, uzależnionych i biednych. Jestem w niej przewodniczącym Rady Fundacji. Jestem także jednym z ostatnich żyjących założycieli Towarzystwa Przyjaciół Częstochowy, którego jestem wiceprezesem, działam również w Towarzystwie Polsko-Niemieckim, także jako wiceprezes. Staram się budować mosty, pojednanie, a nie siać nienawiść. Wspieram wszystko, co lokalne – sport i kulturę. Wspierałem przez kilka lat jako sponsor klub Raków Częstochowa, a wcześniej byłem sponsorem strategicznym zespołu koszykówki w lidze okręgowej CTC AZS Politechnika Częstochowska. Z pola kulturalnego mogę się pochwalić tym, że byłem ostatnio prezesem Polskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego. Uważam siebie za lokalnego patriotę częstochowskiego, co przejawia się w wielu wspomnianych dziedzinach i w wielu akcjach, imprezach, wystawach, koncertach i innych wydarzeniach, które inicjowałem i organizowałem albo współorganizowałem. Jestem również działaczem samorządu lokalnego w Radzie Dzielnicy Północ w Częstochowie, gdzie jestem wiceprzewodniczącym.

Dlaczego Strajk Przedsiębiorców? Dlaczego to ugrupowanie?

Od kilkudziesięciu lat jestem przedsiębiorcą. Mogę powiedzieć, że znam bolączki i wyzwania, jakie przed tą grupą społeczną stoją. Widzę, w jaki sposób w Polsce traktowani są ludzie, którzy sami zarabiają na chleb i dają zarobić innym, zatrudniając pracowników. Są traktowani po macoszemu. Niemal jak świnka skarbonka. Jest przeświadczenie, że przedsiębiorcy mają pieniądze, więc poprzez podatki i inne daniny mają innym oddawać, to co udało się im swoją pracą zarobić. Ja rozumiem, że potrzebującym trzeba pomagać, dzielić się, i sam z dobrego serca pomagam, ale płacenie podatków nie może mieć wymiaru zinstytucjonalizowanego rabunku. To nieuczciwe.

Strajk Przedsiębiorców jest zwolennikiem dobrowolnego ZUS-u. Jakie kwestie jeszcze promujecie?

Tak, jesteśmy zwolennikami dobrowolnego ZUS-u. Tak powinno być, dokładnie tak ten system ubezpieczeń jest skonstruowany w Niemczech. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że jak nie zapłacę składek emerytalnych czy rentowych przez całą zawodową działalność, to na starość nie dostanę emerytury. Ale trzeba mieć możliwość wyboru i swobodnego decydowania o swoim losie. Ponadto wielu przedsiębiorców zostało zabitych przez zusowskie składki. Nie dawali rady wywiązywać się z nałożonych zobowiązań. Państwo samo podcięło im skrzydła, zniszczyło kreatywność i aktywność, a niejednokrotnie wpędziło w długi. Obecnie składki rosną niebotycznie. Początkujący nie mają żadnych szans na rozwój, bo owoce pracy zabiera ZUS.

Czyli chcecie zmaksymalizować wolność gospodarczą?

Tak. Jak najwięcej wolności i przestrzeni do prowadzenia działalności gospodarczej. Obecna składka zdrowotna to jest rabunek w biały dzień. Nie dość, że jest wysoka, to jej nie można wliczyć w koszty. Od ośmiu lat partia rządząca tak układa przedsiębiorcom życie, że coraz trudniej działać. Łatwiej jest natomiast tym, którym się nic nie chce, nie chcą pracować, bo państwo i tak przeleje zasiłki czy zapomogi. My proponujemy wypłatę na rękę całej pensji pracownikowi. To podniesie wynagrodzenia od razu o 40 proc. Tyle bowiem łupie państwo każdego pracującego. A pracownik niech sam zadecyduje, na co i gdzie będzie chciał rozdysponować te pieniądze. Polacy muszą być odpowiedzialni. Muszą się zacząć troszczyć sami za siebie. Każdy obywatel wie najlepiej, czego potrzebuje. Państwo nie musi za niego myśleć.

Oficjalne statystyki wskazują, że poziom bezrobocia jest bardzo niski. Brakuje nawet rąk do pracy.

Mówimy o bezrobociu rejestrowanym. Jako przedsiębiorca na co dzień stykam się z sytuacjami, że ludzie odmawiają pracy, nawet za bardzo godziwe wynagrodzenie. Rząd rozdając pieniądze, nie swoje przecież, tylko nasze, uśpił aktywność na rynku pracy.

Czyli opowiada się pan za zniesieniem tych programów społecznych, które obecnie funkcjonują?

Nie nazwałbym tego programami społecznymi. To pospolite rozdawnictwo. To łapówka. Ja wam dam pięćset, dam nawet osiemset złotych, a wy na mnie zagłosujcie. To korupcja. Program społeczny to powinien być jakiś przemyślany system. Czy 500+ zwiększyło dzietność? Nie spełniło tej funkcji, absolutnie. Ba, dzietność się zmniejsza. Program 500+ miał zmniejszyć strefę biedy, a ta jeszcze się powiększyła. Bogactwo buduje się pracą, a nie zasiłkami.

Polaków ubywa, to fakt.

Tak i to rodzi także ogromny problem na rynku pracy. Dziś przedsiębiorcy nie są w stanie konkurować bez zatrudniania obcokrajowców. My potrzebujemy tych ludzi, by utrzymać konkurencyjność polskiej gospodarki. Bez pracowników ze wschodu czy nawet dalej z Azji, polską gospodarkę czeka krach. Nie możemy więc robić, tak jak partia jeszcze rządząca, że traktuje się tych ludzi w mediach jak trędowatych, mówiąc, że są olbrzymim zagrożeniem. A po cichu wydaje się setki tysięcy wiz. To manipulacja. To karygodne.

Co więc według pana mogłoby spowodować, by Polacy zdecydowali się na posiadanie większej liczby dzieci?

Osobiście jestem zwolennikiem nie rozdawania, ale zachęcania do podejmowania aktywności. Te kilkadziesiąt miliardów trzeba przeznaczyć na żłobki i przedszkola, bezpłatne wyżywienie w placówkach oświatowych oraz zajęcia dodatkowe. Dziecko nie może stanowić kosztu dla rodziców. Matka, która chce powrócić na rynek pracy, musi być pewna, że jej pociecha będzie dobrze zaopiekowana i wyżywiona. To podwójna korzyść. Zwiększyłaby się populacja, a po drugie – konkurencyjność na rynku pracy. Zasiłki rozleniwiają i powodują, że osoby o niewielkich ambicjach, a są przecież i takie osoby, uznają, że to co dostają, wystarcza im do życia. Nie są aktywne. To trzeba zmienić. Należy pobudzić ambicje i innowacyjność. Rywalizacja powoduje rozwój.

Jakie problemy rynku pracy jeszcze pan dostrzega jako przedsiębiorca?

Przede wszystkim brak odpowiedniego przygotowania zawodowego. Zaorano szkolnictwo zawodowe, szkoły przyzakładowe, które przygotowywały specjalistów w zawodach. To, co jest teraz woła o pomstę do nieba. Gdzie my mamy na przykład szkołę budowlaną? Naprodukowano w skali masowej magistrów, którzy nic nie potrafią. Oni nic nie umieją. Teoria nie nauczy zawodu. Zawodu uczy praktyka. To podstawa edukacji. Nie przygotowujemy młodzieży do życia, tylko do tego, by zdawali egzaminy. Błędne koło.

Postulujecie również nowe uregulowania w relacjach państwo-kościół.

Tak. Chcemy, by Polacy płacili dobrowolne składki na związki wyznaniowe, jako udział w podatku dochodowym. Na wzór niemiecki.

A jaki jest pana pomysł na kwestię mieszkalnictwa?

Mieszkań w Polsce nie ubywa, jest ich coraz więcej. Coraz więcej jest osób, które mają po kilka mieszkań, ale coraz więcej jest także pustostanów. Trzeba je zagospodarować, a można to zrobić poprzez zmianę przepisów. Właściciele mieszkań nie mogą się bać, by je wynajmować. Ich prawa muszą być bezwzględnie chronione. A polskie prawo chroni nieuczciwego najemcę, wręcz wprowadza go w rolę posiadacza najmowanego lokum. To kuriozum. To chore przepisy. Ludzie boją się wynajmować mieszkania, by nie musieć utrzymywać nieuczciwych najemców. Większa podaż mieszkań spowodowałaby automatycznie spadek cen najmu. Problem sam by się rozwiązał. Jeden warunek – właściciele mieszkań muszą mieć pewność, że prawo stoi po ich stronie i w przypadku nieuczciwych, niepłacących najemców, będą mogli ich bez przeszkód administracyjnych eksmitować.

Dziękuję za rozmowę.

Newsletter

Koronagorączka w Mykanowie. Wójt apeluje o zaprzestanie hejtu wobec chorych i ich rodzin

Mykanów

Maskpol na krawędzi bankructwa? W sprawie spółki interweniuje były wicepremier i minister obrony

Panki

Będą kosić i stawiać snopki. Starostwo szykuje na sobotę festiwal

Mykanów

Pobiegną w szczytnym celu. Mieszkańcy Garnka chcą pomóc 13-latce wygrać ze śmiertelną chorobą

Kłomnice

Newsletter