Sąd nie miał wątpliwości, iż wydawca lokalnego portalu Paweł Gąsiorski naruszył dobra osobiste Katarzyny Kaźmierczak, wójt Poraja. To drugi niekorzystny dla niego wyrok w tym roku. Wcześniej Gąsiorski uznany został winnym popełnienia przestępstwa zniesławienia Sylwii Szymańskiej, burmistrz Blachowni. – To nie jedyna kontrowersja związana z jego osobą – mówią samorządowcy.
Trzy tygodnie temu katowicki sąd odrzucił apelację byłego już wydawcy portalu zycieporaja.pl, który pod koniec stycznia przegrał w pierwszej instancji proces z wójt leżącej w powiecie myszkowskim gminy. Kaźmierczak uznała, że została zniesławiona w tekście, w którym Paweł Gąsiorski sugerował, iż w czasie kiedy jeszcze pełniła funkcję zastępcy wójta, za publiczne pieniądze kupiła między innymi dwie pary rajstop.
Sąd apelacyjny przychylił się do werdyktu pierwszej instancji i nakazał Gąsiorskiemu przeprosić powódkę, wpłacić 2 tys. zł na rzecz jednej z myszkowskich fundacji oraz pokryć sięgające kilka tysięcy złotych koszty postępowania. Bloger, przez trzy miesiące, ma również publikować stosowne przeprosiny na stronie wspomnianego serwisu internetowego oraz w prowadzonej przez siebie grupie na facebook’u.
– Dziękuję wszystkim tym, którzy nie wątpili, że taki musi być finał. Tak, długo to trwało. Czas uczy pokory, ale tylko tych, którzy mają czyste sumienie. Ten, który mieni się być „dziennikarzem” cierpliwy nie był. Atakował raz po raz, nie czekając na decyzje wymiaru sprawiedliwości. Z tą ostateczną prawdopodobnie też się nie zgadza – podsumowała sprawę wójt Poraja.
Paweł Gąsiorski zawodowo zajmuje się strzyżeniem psów. To także były sołtys wsi Cisie. Po tym jak został odwołany z tej funkcji stworzył stronę internetową, na łamach której wielokrotnie brutalnie atakował burmistrz Blachowni. Obecnie prowadzi kilkanaście takich serwisów w regionie. W zdecydowanej większości przypadków złym bohaterem jest urzędujący włodarz, a tym dobrym jego lokalny adwersarz.
– Ten pan notorycznie łamie wszelkie zasady rzetelnego dziennikarstwa. Krytykowane osoby nie mają najmniejszej możliwości zaprezentowania swojego stanowiska. Nigdy nie prosi o wypowiedzi, ordynarnie wręcz manipuluje, stosuje niedopowiedzenia i insynuacje. To nie jest żadne dziennikarstwo, to zwykły rynsztokowy hejt obliczony na wzbudzanie niezdrowej sensacji, która ma zwiększyć jedynie ruch na prowadzonych przez niego stronach – komentuje w rozmowie z nami jeden z wójtów.
Zanim Gąsiorski zajął się tematyką samorządową, miał – jak rozpisywały się częstochowskie media – prowadzić strony z pornografią. Pytany jakiś czas temu w mailu o szczegóły tej działalności wstydliwie milczał. Nie chciał się również odnieść do krążących pogłosek, w świetle których miał starać się o przyjęcie… do Prawa i Sprawiedliwości. Prowadzone zabiegi budziły zdziwienie nie tylko w kontekście jego wcześniejszych związków z branżą porno, ale rodziły także pytania o motywy. W opinii naszych rozmówców chęć jednostronnego zaangażowania się w politykę stała w wyraźnej sprzeczności z kreowanym przez Pawła Gąsiorskiego wizerunkiem niezależnego wydawcy tytułów prasowych.
– To miało miejsce dwa, trzy lata temu, dokładnie już nie pamiętam, ale to prawda. Pan Gąsiorski chciał zapisać się do PiS-u. Na ręce jednego z naszych posłów złożył nawet deklarację członkowską. Wniosek pozostał jednak bez odpowiedzi – potwierdza jeden z prominentnych w regionie polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Odrzucony przez jedną stronę znalazł zrozumienie na przeciwległym biegunie. Podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych bloger z Cisia jawnie wspierał kampanię byłego wójta Konopisk. Chodzi o Jerzego Sochę, który kilka lat wcześniej decyzją sądu stracił stanowisko, gdy okazało się, że w czasach PRL-u donosił funkcjonariuszom komunistycznej bezpieki.
– Pan Gąsiorski to musi być strasznie sfrustrowany człowiek, który po prostu zazdrości sukcesów innym ludziom – stwierdza kolejny samorządowiec, z którym rozmawiamy. – Krytykuje włodarzy za sposób zarządzania gminami, a jego spółka w ostatnich dwóch latach obrachunkowych notowała straty na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych. Te informacje są dostępne w KRS, każdy może to w dowolnej chwili sprawdzić – nie ukrywa rozbawienia nasz rozmówca.