W Konopiskach zawiązała się grupa, która chce przeprowadzić referendum w sprawie odwołania wójta Jerzego Żurka. Zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło 14 lutego do Komisarza Wyborczego w Częstochowie.
Czy do referendum w ogóle dojdzie, zależeć będzie od poparcia inicjatywy przez mieszkańców gminy. Do zarządzenia przez komisarza wyborczego plebiscytu droga jeszcze daleka. Od momentu powiadomienia wójta o takim zamiarze, co nastąpiło 18 lutego, liczy się bowiem sześćdziesięciodniowy termin, w którym referendarze muszą zebrać wymaganą ilość 10 proc. podpisów. Tych osób, które są uprawnione do głosowania w gminie. Jest to niezbędne, aby skutecznie wnioskować o przeprowadzenie całej operacji.
Jak zaznacza Tomasz Doruchowski, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Częstochowie, jeżeli taki wniosek do tej instytucji wpłynie, organ wyborczy będzie miał trzydzieści dni na jego formalne rozpatrzenie. W głównej mierze w zakresie zbadania prawidłowości podpisów osób, które tego referendum chcą. Jeżeli nie będzie w tej mierze uchybień, komisarz będzie musiał wydać postanowienie o przeprowadzeniu plebiscytu w czasie kolejnych pięćdziesięciu dni. Kiedy w takim razie realnie można spodziewać się terminu referendum, zakładając, że komitet referendalny spełni wszelkie wymogi?
– Z pobieżnych analiz wynika, że możemy mówić o czasie w okolicach wakacji – wyjaśnia Tomasz Doruchowski.
O skuteczności referendum decyduje w główniej mierze to ile osób na nie pójdzie. Aby to potencjalne w Konopiskach było wiążące, w lokalach wyborczych musiałoby się odmeldować prawie trzy tysiące uprawnionych. Dokładnie 60 proc. tych, których głosy były ważne w drugiej turze wyborów wójta w 2018 roku. W związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, trudno nie zapytać czy możliwe jest zarządzenia referendum na przykład w tym czasie?
– Wykluczyłbym taką możliwość. Prawnie nie jest to zabronione, natomiast technicznie jest to nie do zrealizowania, gdyż wybory przeprowadzają dwie odrębne komisje, a często warunki lokalowe są takie, że po prostu nie da się dwóch komisji umieścić. Mogłyby pojawić się szereg problemów. Na przykład karty do głosowania z wyborów prezydenckich mogłyby trafić do urny, w której gromadzone są głosy uczestników referendum, i na odwrót, co skutkowałoby nieważnością głosów. To w ogóle byłoby totalne zamieszanie – odpowiada Tomasz Doruchowski. – Ponadto komisarz wyborczy nie zarządzi referendum razem z wyborami prezydenckimi, gdyż mogą pojawić się oskarżenia o celowe działanie wpływające na frekwencję. Nie da się ukryć, że ludzie pójdą na wybory prezydenckie, więc z kolei mógłby pojawić się zarzut o próbę zawyżenia frekwencji, która w przypadku referendum ma decydujące znaczenie – wyjaśnia.
Pełnomocnikiem piątki inicjatorów referendum został Robert Wielgosz, kontrkandydat Jerzego Żurka w ostatnich wyborach samorządowych. Przegrał jednakże z obecnym wójtem już w pierwszej turze, uzyskując poparcie jedynie od 173 mieszkańców. Obecnego wójta wskazało w tym samym czasie 2229 osób.
Swoje wsparcie dla referendarzy zadeklarował już podający się za dziennikarza Paweł Gąsiorski. To znany z bezpardonowych ataków na różnych samorządowców mieszkaniec leżącej w gminie Blachownia wsi Cisie. Od wielu lat krytykuje on obecnego włodarza na prowadzonej przez siebie stronie internetowej. Podczas ostatnich wyborów samorządowych jawnie wspierał kampanię byłego wójta Konopisk Jerzego Sochy. Tego samego, który kilka lat wcześniej decyzją sądu stracił stanowisko, gdy okazało się, że w czasach PRL-u donosił funkcjonariuszom komunistycznej bezpieki.
Za blogerem z Cisia ciągnie się szereg kontrowersji. Pod koniec ubiegłego roku przegrał proces z wójt Poraja. Sąd uznał, że jako wydawca lokalnego portalu naruszył dobra osobiste Katarzyny Kaźmierczak. To był dla niego kolejny niekorzystny wyrok wymiaru sprawiedliwości. Wcześniej uznany został winnym popełnienia przestępstwa zniesławienia Sylwii Szymańskiej, burmistrz Blachowni. Zanim Gąsiorski zajął się tematyką samorządową, miał – jak rozpisywały się częstochowskie media – prowadzić strony z pornografią. Pytany jakiś czas temu w mailu o szczegóły tej działalności nie zaprzeczył, przemilczał temat.
Paweł Gąsiorski świetnie zna się także z Robertem Wielgoszem. Nie tylko ze wspólnej gry w tenisa stołowego, ale również z działalności zawodowej. Wielgosz kilka lat temu pracował w jednej z firm Gąsiorskiego.