Dorota Rabczewska-Stępień nie pojawi się dzisiaj w Mstowie. Artystka w ostatniej chwili odwołała koncert. Zamiast niej przed publicznością zaprezentuje się Michał Szpak.
Rezygnacja Rabczewskiej z przyjazdu na Mstowską Noc Świętojańską to pokłosie śmierci jej babci Pelagii. Informacja o tym, że seniorka zmarła w środę, siłą rzeczy nasuwała pytania o aktywność sceniczną piosenkarki w najbliższym czasie. Jeszcze do wczorajszego popołudnia nic nie wskazywało na to, że może dojść do zmiany w programie dzisiejszego wydarzenia.
– Babcia przed śmiercią powiedziała mi, żebym nie przestawała śpiewać jak odejdzie… Wypełniam Jej wolę z trudem. Oby ten weekend koncertowy był dla mnie rodzajem terapii, w której na chwilę oderwę się od żalu. Oby nie był smutnym obowiązkiem – pisała na swoim facebook’owym profilu artystka.
Sytuacja uległa jednak zmianie chwilę przed północą.
– Przepraszam wszystkich fanów, ale nie daje rady śpiewać, głos odmawia mi posłuszeństwa. Koncerty od jutra niestety muszę odwołać. Muzyka działa zbyt emocjonalnie. Starałam się, przykro mi – napisała tym razem Doda.
Aż półtorej godziny zajęło managerowi wokalistki, by oficjalnie powiadomić o powstałym problemie organizatorów Mstowskiej Nocy Świętojańskiej. W lakonicznej korespondencji napisał, że zmuszony jest odwołać koncert. Szefostwo Gminnego Ośrodka Kultury w Mstowie nie ukrywa, że ta nagła decyzja mocno skomplikowała przygotowania wydarzenia.
– Doda zachowała się poniżej wszelkiej krytyki. Jeśli przypuszczała, że w związku z sytuacją rodzinną może dojść do odwołania koncertu, to trzeba to było zrobić dwa dni temu, a nie w środku nocy, na kilkanaście godzin przed zaplanowanym występem – nie ukrywa irytacji Krzysztof Drynda, dyrektor GOK-u.
Problem, który tym samym nagle się pojawił, trzeba było szybko rozwiązać.
– Uruchomiliśmy wszystkie nasze możliwe kontakty, by ratować sytuację. Bardzo nam tutaj pomogły osoby z ekip technicznych zabezpieczających koncert. Dzięki ich determinacji udało się dotrzeć do Michała Szpaka, który ma dziś występ w miejscu, z którego zdąży do nas dojechać. Jestem bardzo szczęśliwy, że tak sprawnie udało nam się to ogarnąć – podkreśla Drynda.